poniedziałek, 20 czerwca 2016

wegański foodbook #4 - czerwcowy

Dawno nie było u mnie foodbooka, więc oto on! I to od razu z dwóch dni. Taki zwyklak, żaden tam weekendowy, po prostu dwie przeciętne doby z zabieganego życia matki. Ale za to pełen czerwcowych, soczystych owoców - arbuzów, truskawek, czereśni. Zdarza mi się zachwycać zdjęciami z tropików, gdzie dojrzałe, słodkie owoce można dostać przez cały rok. Staram się w takich momentach pamiętać, że życie w Europie też ma jednak swoje uroki, między innymi to pełne napięcia czekanie na cuda, które pojawiają się na targach wiosną i latem! Jedzmy zatem, dopóki są ;)


DZIEŃ I


Owoców jest teraz tak dużo, że ciężko mi się zdecydować, czy mam ochotę je jeść, czy pić. Zatem mój śniadaniowy faworyt to ostatnio dwie opcje w jednym - koktajl plus owoce. Koktajl z arbuza, truskawek i cytryny, a do tego sałatka owocowa z bananami, truskawkami, arbuzem, melonem, winogronami, kokosem i suszoną morwą.


Nie lubię dużo gotować, nie mam na to zbyt wiele czasu, więc na obiad wrzuciłam do miski ryż z zielonymi szparagami (gotowałam go na obiad dla dzieci) i zrobiłam sałatkę ze szpinaku z ogórkiem, papryką, rzodkiewkami i pieczarkami, polaną sosem tahini (łyżka tahini, łyżka soku z cytryny, łyżka syropu z agawy). Na wierzch czarnuszka i gotowe.


Na kolację upiekłam dwa rodzaje słodkich ziemniaków i zrobiłam do tego sałatkę. Też niezbyt dużo pracy przy tym ;) Ziemniaków trochę więcej było, ale nie mogłam się powstrzymać od zjedzenia kilku podczas przekładania ich na talerz!



DZIEŃ II


Ten dzień wyszedł mi w stylu raw till 4, czyli gotowany posiłek jadłam dopiero na kolację. Nie planuję takich rzeczy, po prostu miałam w domu dużo owoców i do nich mnie szczególnie ciągnęło. Na śniadanie były znów owoce (banany, mango, arbuz, borówki i morwa) plus koktajl z arbuza i cytryny.


Około południa zjadłam dużo czereśni. Chyba ze dwa takie słoiki, jakie widać na zdjęciu, może trochę więcej.


Po południu jadłam świeże daktyle. Kupiłam akurat takie naprawdę soczyste i miękkie, idealne. Zjadłam pół paczki ze zdjęcia (są w niej trzy pięterka).


No i na koniec dnia duża miska wszystkiego. Na dole jest sałata, gotowane na parze ziemniaki i brokuł, świeży ogórek i papryka oraz dużo świeżo ugotowanej przeze mnie ciecierzycy. Strączki jednak gotuję sama w domu, mają dla mnie o wiele lepszy smak i konsystencję niż te z puszki. Nie ma przy tym dużo pracy, trzeba tylko pamiętać o namoczeniu, a potem wrzucam wszystko do garnka i gotuje się samo przez około godzinę :) Całość polana sosem z tahini i jasnej pasty miso (tahini, sok z cytryny, syrop z agawy i hojna porcja jasnej pasty miso) oraz posypane czarnuszką.


Być może ktoś poczuje się rozczarowany, bo nie ma tu żadnych wymyślnych posiłków. Chciałam Wam jednak pokazać, jak naprawdę jadam na co dzień, kiedy nie mam czasu ani ochoty na stanie w kuchni. Da się zdrowo i smacznie jeść nawet biegając przy dwójce dzieci, wystarczy mieć zawsze pod ręką jakieś podstawowe produkty typu ryż, ziemniaki, ciecierzyca, no i owoce :) A poza tym nie wiem, jak Wam, ale mnie jedzenie bardziej smakuje, kiedy wrzucam wszystko razem do dużej miski. Jest też praktycznie - mało brudnych naczyń, mało zmywania, więcej czasu dla siebie :D

Do usłyszenia niebawem!

12 komentarzy:

  1. Teraz nie ma czasu na wymyślne posiłki - trzeba korzystać z sezonowych cudowności <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no zdecydowanie, lato rządzi się swoimi prawami! w zimie przez pół dnia ciemno, to i chęci więcej na stanie przy garach, ale teraz lepiej mieć czas na ciekawsze rzeczy ;)

      Usuń
  2. Pysznie! Wiecznie odkładam foodboki na później, ale w końcu muszę się zebrać i zrobić relację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koniecznie! ja bardzo lubię podglądać cudze jedzenie :D ale to fakt, że trochę z tym zachodu, bo trzeba pamiętać o robieniu zdjęć przez cały dzień ;)

      Usuń
    2. Dokładnie:) Najczęściej robię zdjęcie śniadania, a potem już mi wylatuje z głowy. Ale się zmobilizuję!

      Usuń
  3. Jak zawsze kolorowo, apetycznie, zdrowo i pięknie :) Ja również preferuję strączki gotowane od tych puszkowych (zawsze gotuję cały gar). Super foodbook i dodawaj je częściej proszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki serdeczne i pozdrawiam z krainy deszczowców :**

      Usuń
  4. Właśnie z tym moczeniem i gotowaniem soczewicy mam największy problem, ostatnio jak już namoczyłam i zaczęłam gotować tak ją przypaliłam i wszystkie przygotowania na marne:/

    OdpowiedzUsuń
  5. no co ty, przypaliłaś?? :D może za mało wody było? u mnie standardem jest, że po zagotowaniu mi trochę wykipi (bo nie chce mi sie nigdy stać nad garnkiem i czekać na moment zagotowania), ale potem daję już na minimalny ogień i bulgocze sobie w spokoju przez godzinkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Smacznie, zdrowo, kolorowo, prosto i dużo czyli tak jak lubię :-)

    OdpowiedzUsuń